Powroty, powroty...

Znów Karkonosze. Ostatni szybki, weekendowy wyjazd. I kluczowe pytanie- jaka będzie pogoda? Odpowiedź w sobotę o poranku niejednoznaczna, w Karpaczu ładnie, ale na górze już na Kopie wiatr, mgła. Na dobry początek.

Po krótkim postoju w Domu Śląskim z ociąganiem ruszyłem na Śnieżkę. Próbowałem policzyć, ile razy byłem już na tym szczycie, ale arytmetyka (a może pamięć?) mnie przerosła.

Tym razem widoków żadnych. Okienka nie było. Na szczycie więc tylko szybka herbata z termosu. Swoją drogą, ile lat już budynek schroniska jest zamknięty? W sieci znalazłem informacje na temat prac modernizacyjnych, które teoretycznie miały się zakończyć w tym roku. Good luck... Nigdy tam nie widziałem śladów konkretnych prac. W międzyczasie cały kompleks wpisano na listę zabytków, co zazwyczaj wydłuża proces... Zobaczymy. Na razie trzeba troszkę marznąć w razie niepogody... 



No i zejście ze Śnieżki letnim szlakiem. Kierunek? Lucni Bouda.

Widoki ponure, chociaż widoczność większa. No i schroniska nie sposób było tym razem zgubić.



Tradycyjna kiełbasa i piwko z miejscowego browaru. Kiełbasa jakby nie tak smaczna, jak rok temu. I uwaga- system płatniczy dla obeznanych z technologiami. Wszystko trzeba zamówić (a potem zapłacić) używając telefonu i będąc na stronie schroniska.

No i dalej marsz. Przed "Strzechą Akademicką" zaczęło padać, z początku delikatnie...

...aby już przy "Samotni" ulewa stała się uciążliwa- porywisty, mocny wiatr spowodował, że "padało poziomo"...


Szybka ucieczka na dół, gdzie pogoda uspokoiła się nieco, a następnego dnia- wyjazdowego rzecz jasna-  było już pięknie. Życie! A raczej- Karkonosze. Taki ich urok, trzeba będzie za jakiś czas wrócić i znów liczyć na łut szczęścia.


 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tu już na nartach nie pojeździmy

Analogowo- Canon AE-1 Program