Grado

W Grado byliśmy dwa razy. Pierwszy raz w 2008 roku, drugi teraz, w lutym, odpoczywając od nart. W Słowenii była zima, owego dnia nie poznałem samochodu, to znaczy, no cóż, wiedziałem, gdzie stoi, ale śniegu sypnęło tyle, że się nogą przeżegnałem. Gdy zjechaliśmy do Włoch nad Adriatyk..., naszym oczom ukazały się palmy, zielona trawa. Temperatura była jak na luty dla nas wstrząsająca, około 9 stopni. Do tego słoneczko.
Grado to takie małe, fajne miasto, które latem jest zatłoczone do bólu. Teraz było puste. W sierpniu 2008 godzinę nam zajęło znalezienie miejsca do zaparkowania, bynajmniej centrum to nie było. Teraz nasz samochód był jednym z nielicznych w ogóle tuż przy starej części tegoż miasteczka.
Kto lubi małe, urocze miasteczka, powinien tam się wybrać, choć na jeden dzień. Dla robiących zdjęcia też sporo smaczków się znajdzie.
Co do mnie, no tak, miałem chwilę dla siebie. Do 5d mkII podpięty C28-105, który w takich okolicznościach potrafi się zawsze odwdzięczyć fantastycznym obrazkiem...








Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tu już na nartach nie pojeździmy

Analogowo- Canon AE-1 Program