Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2015

We Włoszech analogowo

Obraz
Gdyby ktoś spojrzał w moją torbę foto podczas ostatnich ferii, to by się pewnie lekko zdziwił. Obok RX-a bowiem były tam dwa aparaty analogowe- Leica CL z Summicronem 50/2 oraz Yashica FX-D, również z 50-tką. Oczywiście obu naraz ze sobą nie zabierałem, ale próbowałem zawsze którąś mieć przy sobie. Oto wybrane efekty, najlepiej wyszły portrety, ale to już sami zainteresowani dostaną. :) Najpierw Leica z filmem Kodak Trix100. Wydaje się, że jest to bardzo ciekawy film, który ładnie wydobywa niuanse. Są ładne przejścia, ma to swoją mięsistość. Ciekawe. A poniżej Yashica ze zwykłym Kodakiem Gold 200: Aparat ten od dawna jest moim faworytem ze względu na niespotykaną ergonomię, cudowną poręczność i... dźwięk migawki. A optyka, mimo generalnie niewielkiej wartości materialnej- potrafi wydobyć to, co w analogach lubię najbardziej. Tu- mimo skanu przecież niezbyt wysokiej jakości- jest to coś, co definiuje się analogowym lookiem. Dlatego tak lubię czasami pobawić się

Cortina wczoraj i dziś

Obraz
Cortina D'Ampezzo. Jest sierpień 2008. Po prawie tygodniu, spędzonym w upalnym Bibione, decydujemy się z D. na małą wycieczkę. Krzyś wtedy ma niespełna trzy latka, więc i decydent to żaden. Wybieramy Dolomity, oddalone o około 200 kilometrów. Podróż ciekawa, widoki zapierające dech w piersiach. Piekna miejscowość, jakże odmienna od naszych kurortów- spokojna, cicha... Pyszny obiad i finał wycieczki na górze o nazwie Faloria, na którą trzeba było pojechać kolejką linową. Widoki- niesamowite. Tylko mnie jakoś było sporo więcej, choć i lat mniej... Czym robiłem zdjęcia? Nikonem D300 i Nikkorem 18-200. Technika poszła nieco naprzód... No i luty 2015. Po trzech dniach jeżdżenia na Kronplatz decyzja- odpoczynek od nart, jedziemy na wycieczkę. Kierunek- Cortina, wszak to niedaleko, bo około 50 kilometrów od Valdaory. Pierwotny plan- jechać samochodami, ale gospodyni, sympatyczna, starsza pani zasugerowała komunikację publiczną. Najpierw pociąg, później- z Toblach do Cortiny auto

Narty po włosku

Obraz
Długo czekałem na ten wyjazd. Nie tylko ja zresztą, ale również D., Krzyś oraz bliskie grono. Miejsce- cudo, mieszkaliśmy w Olang/Valdaora- małym miasteczku, w którym było wszystko tak, jak powinno być, łącznie z knajpkami, komunikacją, etc. A samo miejsce szusowania, odalone o 3 minuty skibusem- Kronplatz/Plan des Corones fantastczne, ponad sto kilometrów tras takich, że na samo wspomnienie robi mi się ciepło. Widoki, wrażenia z jazdy, doznania, świetny skład osobowy- optimum. I nawet pogoda. Były cztery dni piękne i dwa dni pełne ekstremalnych przeżyć. Dość tego pisania. Trochę zdjęć oddających klimat nart tam. Wszystko zrobione Sony RX100 mk2. Obiecuję, że to nie ostatni wpis z tego wyjazdu, zwłaszcza, że miałem ze sobą dwa analogi, a także dlatego, że zorganizowaliśmy sobie piękną wycieczkę (nieco sentymentalną) w dniu przerwy od desek.