Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2012

Na rowerze

Obraz
Młody załapał liszajozę zakaźną. Nie wiem, skąd. Zasadniczo- są brzydkie krosty na buzi. Nieleczone jest groźne. Mimo to pojechaliśmy dziś na rower. Zrobiliśmy ponad 10 km, co jak na kółka 16-calowe synka roweru jest dobrym wynikiem. Młody jest twardy, czasami zrobimy przerwę, a to na loda, a to zobaczyć- co widać na zdjęciach cmentarz koło Babic. Zresztą w Babicach chillout na całego, cała wieś jakby na lekkim, wesołym rauszu. I tak trzymać! Cała wycieczka przypominająca późnowakacyjne klimaty... Fajno. Zdjęcia robiłem już tym razem markiem, obiektyw to tylko Canon 17-40/4 L. To jest szkło!!! Po raz kolejny przekonałem się, że nie ma co uskuteczniać kompromisów.

A w Krakowie...

Obraz
... tym razem deszcz nie padał. Pojechałem na bardzo ciekawą i owocną myślę dla mnie konferencję, przy okazji miałem chwilkę na jakiś miły spacer, na trochę oddechu w tym kolorowym i głośnym o tej porze roku mieście. Kraków lubię, dobrze się w nim czuję, miejski, wesoły klimat zawsze mi służy. Na ogół zdjęć nie robię, tym razem żałowałem, że nie wziąłem Canona dużego, lecz małego, znając jego ograniczenia. Dziś zdjęcia wrzuciłem w Lightrooma i oczywiście, potwierdziło się, no fotki jakościowo nie powalają, może kilka od strony technicznej dają radę. Kilka klimatów poniżej. Zdjęcia skłaniają do przemyśleń. Oczywiście, kwestia uniwersalnego, malutkiego aparatu, który robi świetne zdjęcia i dobre filmy to historia w stylu "Poszukiwaczy zaginionej Arki". Zasadniczo- nadal nie wierzę, że aparat spełniający wszystkie moje oczekiwania istnieje. Canon S100, Olympus XZ-1? A może jednak Fujifilm X10? Ostatnio czytałem, że w tym ostatnim wreszcie wzięli się za wymianę matryc, nowe już

Krzyś robi zdjęcia

Obraz
Raz na jakiś czas wybieramy się z synkiem w jakieś miejsce, aby porobić zdjęcia. Ja biorę swoje bambetle, on Canona S90. Tak, w zasadzie to już jest jego aparat, ja się troszkę oszukuję, że nie, ale co nie, jak tak. Robimy sporo zdjęć, efekty prac Krzysia zawsze przypominają mi, że dzieci mają zupełnie inny punkt widzenia, często naprawdę ciekawy. Poniżej kilka prób, tu nie ma przycinania. Mnie szczególnie się podoba zdjęcie ze mną po prawej, a wieżą kościoła w Kazimierzu po lewej. No miód!

Wiosennie w wawie

Obraz
Ot, kilka fotek z Warszawy, niby było ładnie, ale dziękowałem Bogu, że nie zostawiłem płaszcza w samochodzie na parkingu przy stacji Łódź Widzew. Zdjęcia jak to zdjęcia, takie pstryczki troszkę streetowe, trochę przypadkowe. Wiosennie sprawdzałem możliwości małego Canona S90, potwierdza się znowu, że ten aparat przy najszerszej ogniskowej ma naprawdę fajne właściwości, nawet mimo małej matrycki. Z tym, że przy trudniejszych warunkach oświetleniowych sprzęcik radzi sobie dużo gorzej. Małego Canona odpaliłem już rano przed domem, ale efekty..... szkoda gadać. A więc tylko trochę centrum wawy. I jedno zdjęcie z peronu, o dziwo, nie śmierdzi, jak kiedyś. Rezolutny taksówkarz, który mnie dziś wiózł stwierdził, że "na razie nie śmierdzi, ale to wróci". A może się myli?

Jakby od tyłu- quasi-makro

Obraz
Dłuższa przerwa w pisaniu, spowodowana podróżami. Dopiero w weekend nieco okrzepłem, ale na pooglądanie zdjęć, które zrobiłem w ostatnich dniach czasu nie było niestety. Na pierwszy ogień zabawny temat- makro. A raczej namiastka tego makro świata. Zdjęcia zrobiłem wokół domu, dopinając na C50/1.4 Raynoxa 250. Raynox to takie ustrojstwo, bardzo proste, które rzekomo służy do robienia zdjęć makroskopowych. Jest tylko jeden podstawowy szkopuł. Nie, dwa. Pierwszy to papierowa głębia ostrości, niezależnie od przysłony. Drugi to odległość ostrzenia. Za duża przy takim obrazku. Stąd.... Ano własnie. Po pierwsze primo trafić trzeba naprawdę dobrze, aby ostre np w robalu było to, co chcemy. O pszczołach należy w ogóle zapomnieć, chyba, że idealnie z profilu, no ale przy tej odległości ostrzenia- życzę szczęścia. Mam o tyle szczęście, że w 5dmkII można jeszcze z czego to zdjęcie cropować. Ale to i tak mizerna namiastka. Pierwsze wrażenie jest wow. Potem... chciałoby się więcej. I przede wszy

W kinie, w Lublinie

Obraz
Ostanie dwa dni w Lublinie. Konferencja biznesowa, na szczęście miałem okazję wyjść poza średniej jakości hotel. Pogoda niezbyt nastrajająca do fotek, ale do swojego marka drugiego dzielnie zapiąłem Canona 17-40/4, szkło, które wielbię za uniwersalność i szerokość przy przystępnej cenie. W Lublinie byłem pierwszy raz. Jak to miasto odebrałem? Z pewnością tu drzemie historia, ale czy wszyscy mieszkańcy tę historię znają? Zdjęcia odzwierciedlają zagubienie, mam nadzieję, że również szacunek do tego miasta... Nie w pełni czułem... Na Starówce nie było nikogo, pogoda tragiczna....... I co ja zrobię, że bardziej mi się podobały odrapane, niż odrestaurowane kamienice...

Tuż przed przebudzeniem

Obraz
Dwa dni nie było mnie w domu, dziś chwilę pochodziłem po ogrodzie, z aparatem i wynalazkiem, który leżał w pudełku od kilku lat, czyli Raynoxem 250, dla niewtajemniczonych podpowiem, że jest to taka nakładka, która ze standardowego obiektywu w lustrzance robi szkło makro. Oczywiście, jest to rozwiązanie zasadniczo amatorskie, żaden szanujący się makro-fotopro takim cuśkiem zdjęć nie robi. Ale mnie się spodobało, dało smaka, że taka fotografia jest inspirująca. Co zobaczyłem w ogrodzie? Wiosnę. Rośliny, które już są gotowe do wybuchu. Dzika śliwka zakwitnie chyba jutro, czereśnia w ciągu dwóch dni, tulipany się otwierają, a niektóre kwiatki są gotowe. Bzy szykują się do pachnącego kuszenia. Wszystko to dodaje energii, bardzo potrzebnej zwłaszcza teraz...

Ławkowy park

Obraz
Są takie klimaty, które chciałoby się uchwycić aparatem, ale nie starcza umiejętności, czas goni, albo też najzwyczajniej w świecie w głowie inne rzeczy... Dziś tak miałem na łódzkim Grembachu, na którym byłem około pięciu minut. Nie było tam żadnych ludzi, tylko parterowe domki. Szukałem zaczepienia, a to wiszących ubrań, suszących się w słońcu, a to rzędu anten satelitarnych. Nie mogłem się zdecydować. Wiem, co bym chciał tam porobić, pofotografować ludzi, miałem nawet zaczepkę, gdyby mnie ktoś spytał niezbyt kulturalnie, co tam robię. Miałem się wesprzeć tekstem z Gazety Wyborczej z ostatnich dni... Nie wyszło. Przepędzono mnie za to z innego miejsca, nieopodal jest skup butelek, na którym jest wielki szyld: "Przedszkole". Wiele razy już się zastanawiałem, jak zrobić temu zdjęcie. Tym razem pogoniła mnie pani. Może niepotrzebnie zrezygnowałem, odpuszczając temat. I jakoś przypomniałem sobie lata, w których czasu na realizację czegoś była masa, ale pomysłu, jak to zrobić

Poświąteczne remanenty- spacer

Obraz
Bardzo sympatyczny, długi spacer po lesie, wczoraj. Sporo ludzi, ot, mieszkańcy Konstantynowa powychodzili z domów. W pewnym momencie Szwagier stwierdził, że takie wyjście do lasu jest o tyle miłe, że nie trzeba bać się tabunów debili, biegających z wiadrami po centrum Łodzi. Ile to zresztą razy w lany poniedziałek przemykałem z trwogą do pracy, właściwie biegnąc do redakcji i obserwując, co dzieje się na poszczególnych rogach, zwłaszcza na Wschodniej przy Włókienniczej. Problemem też były akcje zrzucania torebek z wodą z okien, no istny koszmar. Wczoraj można się było oddać już tylko kontemplowaniu pogody, która na szczęście wreszcie zrobiła się ludzka. Za kilka dni zieleń i w lesie zacznie wygrywać z szarością. :) Fotki oczywiście robione markiem drugim, obiektyw 70-200/2.8 od Canona. Przy czym wszystko na f/2.8... Słowo komentarza do ostatniego zdjęcia. W lesie czasami można napotkać reklamówki ze śmieciami. Na ogół porozwalane już, ot, zwierzęta rozszarpały. Na zdjęciu widocz