Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2016

Wspólnie

Obraz
   Jakiś czas temu Krzyś znów zaczął przejawiać zainteresowanie fotografią. Dostał więc już na zawsze mojego starego Canona S90, który przecież jeszcze niedawno był top of the pops, jeśli chodzi o kompakty. Oczywiście w międzyczasie sporo na mojej fotograficznej półeczce się zmieniło, ale Canon został i podskórnie czułem, że właśnie Krzyś z tym aparacikiem się polubi.    A więc dziś pogoda optymalna na spacer, cóż, że wiosenna... Wzięliśmy pieska, no i aparaty. Krzyś swojego Canona, ja.... Leję. Efekty wspólnych zabaw poniżej, wstyd przyznać, ale zdjęcia dziecka są dużo lepsze od moich. Nie, kadrów nie zmieniałem, moja jest tylko lekka obróbka. Selfie pełnokrwiste bardzo, bardzo. I niech już tak będzie jak najczęściej, że Młody będzie przynosił dobry materiał :)

Zimowo z Pikselkiem

Obraz
Przez chwilę zima była nawet znośna. Dziś już nie, w zasadzie cholera wie, co, jesień, przedwiośnie? Fakt faktem, że pies na spacerze dziś już ślizgał się niemiłosiernie. A jeszcze w weekend dał się zaciągnąć do lasu i było nawet romantycznie, w tym sensie, że naprawdę, no naprawdę, pies, śnieg, słońce, las, hm, cholera, czegóż trzeba więcej w takie dni. Czasu wolnego? Zawsze da się zrobić... Fotograficznie Sony RX100 mk2.  Efekty podpowiadają mi, że trzeba mocno przetrzebić półkę obiektywów innych systemów. I tak mam kilku ulubieńców....

Gdzieś wokół Chopoka

Obraz
W zasadzie powinienem rozpocząć od jakże złowrogo brzmiącego hasła: "Backup, głupcze!", ale sobie daruję, bo happy end, choć nie bezbolesny się jednak przydarzył. Radośnie sobie podróżowałem ostatnio, dwa razy byłem z Krzysiem na nartach, a tymczasem dysk w moim macierzystym komputerze padł. Wraz ze wszystkimi zdjęciami. I co z tego, że jakieś szczątkowe backupy miałem. Grozą powiało. Na szczęście panowie z serwisu się spisali, a nowy dysk SSD o duuuużej pojemności sprawił, że mój leciwy Mac znów rozwinął skrzydła. Piszę to ku przestrodze... Sam wiedziałem, że kopie robić trzeba. Ale rutyna, a może nonszalancja mnie po prostu zjadła. Grunt, że happy end. A więc Chopok. Zdecydowaliśmy się w ostatniej chwili, tuż po Świetach na desperacką zmianę rezerwacji wyjazdu z Wisły właśnie w Niskie Tatry, bo w Polsce po prostu nie było śniegu, a zależało nam jednak, aby choć dwa dni na nartach pojeździć. I był to strzał w dziesiątkę. Warunki proste na stoku nie były, ale były. Słowacj