Beskid sądecki


Ostatni weekend w górach, taki wariacki wypad, gdzie chodziło przede wszystkim o przypomnienie sobie, jak to jest, gdy się kilka godzin idzie pod górę. Świetne wrażenia, zarówno w sobotę, jak i niedzielę. Beskid sądecki jest bardzo ciekawy, gdy tylko zechce się uciec z tzw. kurortów (Krynica polskim Davos? No gratuluję, gratuluję). W ciągu dwóch dni nie spotkałem na szlakach nikogo. Zero osób! Tylko w schronisku na Hali Łabowskiej było kilka rodzin, trochę młodzieży... Ta pustka powodowała, że byłem sam ze sobą, z własnymi słabościami, myślami... Gdy przy drodze ukazywały się np maliny- stawałem, aby trochę podjeść, gdy przechodziłem przez strumień- decydowałem się na ochlapanie, etc. Takie wszystko mocno radosne i przypominające daaaawne lata.
Fotograficznie jednak mizernie, stąd te kilkanaście fotek, które zrobiłem markiem- skasowałem... Nie ma się czym chwalić. Trzeba było brać analoga...
Stąd kilka pstryków iphonem 5. Tak, do pokazania na raz, nie do pamiętania na wieczność...






Komentarze

  1. Ta kapliczka to wymowny symbol samotności człowieka w świecie. Otoczeni gronem ludzi, rodzina, przyjaciółmi i tak pozostajemy sami ze sobą. Warto więc od czasu do czasu przejść samotnym szlakiem czy brzegiem morza, by "porozmawiać" tylko ze sobą, wrócić do beztroskich chwil dzieciństwa czy młodości:). I choć nie uciekniemy od przeznaczenia,bo losu"zaczarować" lub, jak to woli"odczarować" się nie da...... to przecież warto spróbować:))...Ps. Pozdrawiam autora zdjęć "z duszą" MONA:)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tu już na nartach nie pojeździmy

Analogowo- Canon AE-1 Program