Beskid sądecki
Ostatni weekend w górach, taki wariacki wypad, gdzie chodziło przede wszystkim o przypomnienie sobie, jak to jest, gdy się kilka godzin idzie pod górę. Świetne wrażenia, zarówno w sobotę, jak i niedzielę. Beskid sądecki jest bardzo ciekawy, gdy tylko zechce się uciec z tzw. kurortów (Krynica polskim Davos? No gratuluję, gratuluję). W ciągu dwóch dni nie spotkałem na szlakach nikogo. Zero osób! Tylko w schronisku na Hali Łabowskiej było kilka rodzin, trochę młodzieży... Ta pustka powodowała, że byłem sam ze sobą, z własnymi słabościami, myślami... Gdy przy drodze ukazywały się np maliny- stawałem, aby trochę podjeść, gdy przechodziłem przez strumień- decydowałem się na ochlapanie, etc. Takie wszystko mocno radosne i przypominające daaaawne lata.
Ta kapliczka to wymowny symbol samotności człowieka w świecie. Otoczeni gronem ludzi, rodzina, przyjaciółmi i tak pozostajemy sami ze sobą. Warto więc od czasu do czasu przejść samotnym szlakiem czy brzegiem morza, by "porozmawiać" tylko ze sobą, wrócić do beztroskich chwil dzieciństwa czy młodości:). I choć nie uciekniemy od przeznaczenia,bo losu"zaczarować" lub, jak to woli"odczarować" się nie da...... to przecież warto spróbować:))...Ps. Pozdrawiam autora zdjęć "z duszą" MONA:)
OdpowiedzUsuń