Tatry Słowackie 2013

Tej wyprawy w ogóle by nie było, gdybym rok temu nie wziął się za siebie. Masa krytyczna, dosłownie i w przenośni została wtedy przekroczona. Teraz, w o wiele lepszej formie, dużo lżejszy zaplanowałem trzydniowy wypad w Tatry Słowackie. Słowackie, bo znam przyzwyczajenia większości naszych rodaków, pchających się tam, gdzie tłoczno. Tymczasem góry u naszych sąsiadów są wręcz odludne, bez tabunów ludzi na szlaku, tam cały czas jest się ze sobą i z własnymi słabościami. Coś dla mnie.

Wybór foto był prosty- tylko Canon 5dmk2 i Canon 17-40/4L. No, parę razy brakło długości. Ale tylko kilka razy. Szkło optymalne w góry. Zestaw może niezbyt poręczny, ale coś za coś, do cholery.

A więc trzy dni. Dzień pierwszy- z Jaworzyny Tatrzańskiej do schronisko nad Zielonym Stawem, idąc skrajem Tatr Bielskich, wreszcie miałem je w zasięgu ręki. Samo otoczenie Zielonego Stawu oszałamiające. Takich miejsc jest niewiele w Tatrach... Kilka zdjęć:






Dzień drugi to trasa znad Zielonego Stawu poprzez przełęcz na wysokości 2000 mnpm, Skalnate Pleso (tam aparatu nawet nie wyjmowałem, ile można, poza tym akurat tam turystów od z okładem 20 lat nadal masa) do schroniska Tery'ego (2013 mnpm). Pikanterii dodał fakt, że już w drodze do bazy końcowej zaczęło grzmieć. Pogoda załamała się i było średnio zabawnie, choć grzmoty w wysokich górach brzmią niepowtarzalnie...





Dzień trzeci to loteria. pominę noc, spędzoną na podłodze w śpiworze, bo przecież noclegów nie rezerwowałem, pomijam starego górala, który obok tak chrapał, że hej. Całą noc burza, grad, no,  prognozy kiepskie. Jednak około 7.30 pojawiło się okienko pogodowe, z grupą o wieeeele młodszych piechurów poszliśmy (decyzja w zasadzie wariacka) nie w dół, a w górę, oni żółtym szlakiem do Zbójnickiej Chaty, a ja przez Lodową Przełęcz (2376 mnpm) do Tatrzańskiej Jaworzyny. Szlak przepiękny, choć tuż pod przełęczą miałem chwilę słabości, wynikającą z naprawdę ogromnej ekspozycji i sporej trudności. Przy zejściu dużo pięknych widoków, aż w pewnym momencie wszedłem w chmurę, a potem... pozostało jeszcze około 4 godzin dramatycznego zejścia w deszczu, mgle i ucieczki przed burzą. Udało się...









Podobało się. Cele na przyszły rok już sprecyzowane......... :)))

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Tu już na nartach nie pojeździmy

Analogowo- Canon AE-1 Program