Jakoś ze trzy lata temu...

... zamykał się w dworzec Łódź Fabryczna. Czy kultowy? Cholernie nie lubię tego słowa, co znaczy, że dworzec był kultowy, no, ein moment, bez uniesień. Ot, po prostu, jak każdemu mieszkańcowi (ówczesnemu) miasta przypominał on o przeszłości, dla mnie to były z jednej strony własne podróże Łódź-Wawa-Łódź, przyjazdy kochanych członków rodziny, potem inne podróże, równiez takie, gdzie niezbyt było wiadomo, czy jadę z domu, czy do domu, próby zmian, dużo ambiwalencji. W ostatnich latach dworca podróży było mniej, tak samo jak i teraz, wolę wsiąść za kółko i jechać gdzieś, niż zdać się na PKP. To se ne wrati. Tak, jak smak czisburgerów w Bonanzie w oczekiwaniu na nie wiem co, lub zapach płyt w Lady Peron, rzeczywiście przy peronie. Teraz w miejscu starego dworca konstrukcja w procesie, coś się podnosi znad ziemi, rozmach duży, nawet poza łódzkimi standardami, no zobaczymy, z pewnością aż tak ważnego znaczenia ten nowy dworzec już dla mnie mieć nie będzie, choć kciuki trzymam.

Trzy lata temu pogoda sprzyjała, choć ciepło nie było, a więc jak teraz, Krzyś był taaaaaki malutki, grzeczny, zainteresowany zamkniętym dworcem, gdzie wszystkiego można było dotknąć i powąchać, grała nawet jakaś kapela, nieco w głowie kołatały mi się klimaty z Szulkina, atmosfera sentymentalno-niepewna... Próbowałem zrobić jak najwięcej, Nikonem D300 i duetem Nikkor 24/2.8 i Nikkor 85/1.4, dziś widzę, że materiał z wiekiem nabiera fajnej patyny, by nie powiedzieć, że jest z lekka surrealistyczny. Jak będę odbierał te zdjęcia za lat dziesięć? Emocje przy odtwarzaniu przeszłości ze zdjęć potwierdzają po raz kolejny, że warto uwieczniać to, co przemija, nawet wokół nas...











Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tu już na nartach nie pojeździmy

Analogowo- Canon AE-1 Program