Zaczynamy kolejną rewitalizację

24-ty kwietnia 2022 roku, a więc ostatni dzień, aby przejechać się tramwajem dookoła Placu Wolności. Od jutra to miejsce będzie już zamknięte (na jak długo?), zacznie się rewitalizacja, mająca w założeniu przywrócić prawdziwie miejskie życie i zgiełk temu jakże ważnemu na mapie miasta miejscu.

Z samym pomysłem, koncepcją rewitalizacji mam mały zgryz, głównie ze względu na masę wspomnień i sentymentów, które mają się nijak do kolorowych wizualizacji. To niestety nigdy za mojego życia nie było miejsce piękne, ot- ważny punkt komunikacyjny, gdzie tramwaje rozjeżdżały się najpierw na cztery, a potem trzy strony świata, jak również krańcówka kilku linii autobusowych. Użytecznie- tak, pięknie, czy też choćby ładnie- nie. Historycznie- wiadomo, dawny magistrat, obecnie muzeum, dawny kościół ewangelicki, od dawna już rzymskokatolicki (do pewnego momentu również garnizonowy z księżmi-oficerami odprawiającymi niedzielną mszę o 13:15), wreszcie stary, zabytkowy ratusz, mający pecha z przeznaczeniem, remontami robionymi jakby z przymusu... Zdjęcie poniżej zrobiłem w 2000 roku.


Plac Wolności to masa naturalnie (biorąc pod uwagę fakt, że prawie 30 lat mieszkałem na Wschodniej) wielki bagaż wspomnień. Zacznijmy od kościoła (obecnie w jakże opłakanym stanie w środku, niech nas nie zmyli wyremontowana i odmalowana na łososiowy, historyczny kolor fasada), do którego regularnie chodziłem z rodzicami (mieli tu w 1978 roku ślub kościelny, a ja tego samego dnia chrzest), przyjąłem komunię, bierzmowanie, chodziłem na lekcje religii... po których albo kupowało się od starszego pana, prowadzącego na kocach pod murami świątyni swój przenośny biznes korki i podkładało je na szyny tramwajowe, albo leciało się pod pomnik i bawiło w ganianego, co zwłaszcza zimą, kiedy płyty wokół były ekstremalnie śliskie groziło naprawdę morderczymi kontuzjami. Wspomnienia obejmują restaurację "SIM", po remoncie przemianowaną na "Rybną"- świetne, niedrogie jedzenie, czasami zawiana obsługa, bywało zabawnie. To również antykwariat, prowadzony wówczas przez sąsiada- p. Janusza. Przystanek autobusowy, gdzie zaczynało się (ale i kończyło) wiele imprez. To wreszcie budy z hamburgerami, , lodziarnia, kwiaciarnia, muzeum, po którym trzeba było chodzić w filcowych kapciach. Długo by wspominać.


Obiektywnie rzecz biorąc, gdy tak zdjąć z oczu okulary przyzwyczajenia, to miejsce dziś jest po prostu upiorne. Zaniedbane, opuszczone, bez życia, beznadziejne beznadziejnym stanem technicznym tramwajów jeżdżących wokół, upadających, lub zamkniętych lokali i sklepów (choć jest kilka jaskółek na niebie, np. biblioteka "Wolność", miejsce naprawdę niebanalne). Tu się aż prosi o zmiany. Czy o takie, jakie nam się zaserwuje? Nie wiem... (Intrygują mnie wizualizacje: masa drzew, trawniki, na których będą beztrosko polegiwali ludzie, a wokół nich hasały piękne, rasowe psy) Oby. Daję miastu kolejny już kredyt zaufania, bo tak, jak na zdjęciach poniżej (zrobionych w ciągu ostatnich kilku miesięcy) w centrum Europy Anno Domini 2022 być już nie powinno.














Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Tu już na nartach nie pojeździmy

Analogowo- Canon AE-1 Program