Na tatrzańskich szlakach

Już czwarty raz z rzędu udało mi się ukraść kilka dni w Tatrach. Nieodmiennie słowackich- latem o polskich nawet nie myślę... Tych dni teraz nie było zbyt wiele, dodatkowo paraliżowały mnie prognozy pogody, zapowiadające prawdziwy armagedon. Przez chwilę nawet wątpiłem w sens przedsięwzięcia, ale przemogłem się. Przecież i tak i tak jest się w górach... Spakowałem więc plecak, jeśli chodzi o sprzęt foto- zabrałem oba aparaty Sony, przy czym a7R tylko z jednym obiektywem- Canonem FD 35/2.8. W tym roku wymyśliłem sobie, że samochód zostawię w Zdiarze, po czym przesiądę się na autobus, którym dojadę do Tatrzańskiej Łomnicy, aby zatoczyć w ciągu czterech dni koło. Pierwszy nocleg zaplanowałem w fajnym schronisku na Skalnatym Plesie, w budynku dawnej stacji kolejki. Na górę się jednak nie wdrapywałem, skorzystałem z środków masowego transportu. Nie było czasu, a i od ponad 20 lat akurat to podejście kojarzy mi się nieszczególnie. Na Skalnatym tradycyjnie- pogoda rozkapryszona. Ale cisza...